sobota, 31 lipca 2010

10k na liczniku.

Podczas nagłego ataku duszności/epilepsji/trepanacji* doznałem olśnienia/zamroczenia* i powstał komiks**.

* Niepotrzebne skreślić korektorem.
** Nie rozumiem w pełni pojęcia komiksu, aczkolwiek pragnę zaznaczyć, że nie ma nic wspólnego z komisem, miksem czy czymkolwiek innym.






Reszta zdjęć:




i jedno co Rafał zrobił:


No i to z czego mogę być, względnie, zadowolony:




czwartek, 29 lipca 2010

Nic konkretnego.

Dziś zetknąłem się z gatunkiem, o którym nie miałem pojęcia! Onanista sprzętowy na punkcie statywu. To nie żart! Takie ludzie istnieją uwierzycie?!
Dwa dni czekałem na przesyłkę, a jej ciągle nie ma i zaczyna mi to działać na nerwy.
Ponowne, końcowe już , podejście do ulotki. Rzygam już tym. Znów zarywam nockę - to jest już chore.

Ellen zrobiła zdjęcie Naomi Campbell - macie je TU. Ja się grzecznie pytam - co to kurwa ma być? Analogiem robić zdjęcie stylizowane na shit facebook'owy? WTF? Nagie focie robione komórką udawać?! Ellen litości!
Z drugiej strony jeśli dla Naomi to jest coś normalnego i jest niepozowane - to potwierdza się stara prawda, że ładny pustak ma najlepsze parcie na szkło. Chociaż może jest to dowód trochę na wyrost.

Wystawy w ciechanie nie budziet. iChuj. Ja się prosić nie będę.

Dziś zdjęć nie będzie. Ale nic nie bójcie. Szykuję większy i ciekawy set. Sęk w tym, że to wymaga czasu. Ale powiem jedno - będzie tak jak jeszcze nie było. Rafał skręcił jakąśtam panoramę - uznajcie to za małą podpowiedź ;) TU LINK do filmu na youtube. Skasował już ;p

Tak na marginesie mam już dość pytań w stylu - jedziesz gdzieś na wakacje? Darujcie sobie. Ja na wakacje jakbym jechał to w głuszę, na odludzie. Tam gdzie ludzie są normalni, a nie popieprzeni jak w cywilizowanych miasteczkach. Zresztą nie od dziś wiadomo, że epidemie wybuchają w dużych skupiskach ludzkich. Także te mentalno - społeczne. A i na wyjazd nie mam teraz czasu. Wakacje są dla ułożonych, dla świrów są tripy.

wtorek, 27 lipca 2010

Uwiąd esbecki.

Wczoraj ponoć zadzwonił do mnie do hajzy jakiś politycznie zaangażowany i do mojej matki wyraził swoja opinię, że ja coś nie tak o prezydencie napisałem czy coś w internecie. Że nie chce grozić, ale to może być karalne. Krótko mówiąc popisał się.
Tylko gdzie ja niby naruszyłem dobra osobiste osoby publicznej? I czemu nie napisał maila, nie zadzwonił na mój numer? No czemu? Skoro taki z rzeczonego "pana dobra rada" odważny i zaangażowany działacz?
Esbescja na tym prlowskim zadupiu ciągle żywa. Zresztą nie tylko ona.
_________________________

Trzeba rozkręcić forum jedno o fotografii - kto chce niech się dołączy: fotociechanow.fora.pl Cudów nie ma, ale jeśli ktoś by chciał dołożyć swoje pięć groszy to niech działa. Ja obecnie nie mam ochoty ani czasu - jak się czas znajdzie to wtedy się tym zajmę.
_________________________

Parę zdjęć z RAJDU POJAZDÓW ZABYTKOWYCH
Nie chce mi się przy tych zdjęciach siedzieć - daje jakie są.






_________________________

I bonusy:







I starczy tego staczania się.

poniedziałek, 26 lipca 2010

Nie zdawałem sobie sprawy, że mam na dysku 31 godzin martial industrialu i ambientu. Ciagle mało, tym bardziej, że dobrego nigdy za wiele.

Do 30 jestem totalnie pochłonięty przez szykowanie wystawy.
Sierpień też będzie zalatany. A mi sie marzy odpocząć. I raczej nic z tych marzen nie zrealizuje do jesieni a moze i zimy. Ale wtedy to już całujcie klamke - jestem w nieokreslonych miejscach w nieokreslonych porach. Tesknie za sniegiem do kolan, za cisza, za oslepiajacym blaskiem i bialym nocnym horyzontem dróg.

Jestem totalnie wykończony. Jest 3:38, mam drgawki, jest mi zimno, czuję jak mnie tasiemiec ssie i zostało mi 9 zdjęć. Za sobą mam z 60 (sic!).
I tylko się martwię żeby sie nie okazało, że są za ciemne.

Kłaść się wogóle czy nie? Jak się położę to przekimam 2 godziny i wstanę o świcie jak w lodówce. Jak się nie położę będę jak zombie. A jutro mam na łbie dość ważnych spraw. Znowu jeśli jednak się walnę to może mi zejść faza i jutro nie będę w stanie skończyć, ale jeśli jednak nie - to moge nie zauważyć, że są za ciemne. Czemu znów wszystko na deadline'ie?!

Do tego jeszcze muszę zadbać o umowę, o przygotowanie i wybranie do druku, dostarczenie do drukarnii, przygotowanie antyram, wymyślenie "jak ja to mam powiesić?" itd. A i tak cholerna pogoda może wszystko obrócić w niwecz.

Tak wogóle to miałem kupić tele f8 500mm, ale mocno sie zastanawiam czy nie wtopić kasy w gówniany biznes. Lampy może lepiej. No ale taa, lampy, ale jak z tym ruszyć w teren? Przeciez zasilacz to raptem parę kafli. Więc co? byc uzależnionym od wtyczek? I tak źle i tak niedobrze. I, as always, wszystko się rozbija o hajs.

No i powolutku zaczyna się robić jasno. Albo oczy już mi sie totalnie przestawiły - co wielce prawdopodobne. Znów będę miał światłowstręt. Może będzie dalej padać to jakoś przeżyje jasność.

Swoją droga w sierpniu trzeba ogarnąć konkursy.
__________________________________

Jestem ledwo żywy, a tu sie trzeba zebrać do galopu pomimo zimna, deszczu i pokusy zaśniecia choćby przed kompem.




NI CHUJA!

I zasieka was jebała!

czwartek, 22 lipca 2010

Dawno mnie nie było co?

Kawał czasu minął, nie będę opisywał ile się działo - złego i dobrego.
Z trzy sesje, trochę zabawy, dużo spinek - długo by gadać.
A dziś piszę bo jestem wykończony, a muszę odreagować.

Zdjęcie z impry, na której trochę za dużo chapnąłem, czyli jak to z Malinem poszliśmy do maxima:


Nowości na mm:



Reszta TU

Zalegam z nową sesją Klaudii i dziś jeszcze Sandry.
Poznałem dziś świetny magazyn - HIGHLIGHTS. Strona niestety w budowie, ale ludzie ja odpadłem.
__________________________

Z innej beczki:
Waracająć z browara z Malinem tr5afiliśmy na wypadek - ba udało mi się wrócić i zrobić parę zdjęć. Oto one:





Jak wszystko dobrze pójdzie zobaczycie je w prasie.
A tymczasem kończę bo chce odpocząć - w końcu!

sobota, 10 lipca 2010

Spałem 5 godzin, obudziłem się z koszmarem na powiekach i nawet nie pamiętam jakim. Jedyne co pamiętam - to , że był popierdolony.
Trzeba się wziąć za ulotkę.
Możecie sobie już zobaczyć pierwsza część TUTAJ

Dziś oczywiście musiałem od rana się nasłuchać jakie to wspaniałe przedstawienie było wczoraj na tym całym spędzie bydła. Skąd się wziął teatr chociaż wiedzą? Bo wątpię. Nie mówiąc już o jego sensie, o tym, że zawsze spójnikiem każdej sztuki jest człowiek nie bóg i człowiek, ale człowiek! O czymkolwiek by była mowa - człowiek, a nie bóg. Sadząc z tego, co się nasłuchałem - to sztuka była tak płaska, że to nie był teatr. Marne przedstawienie nic więcej. Żeby tworzyć trzeba chcieć zrozumieć, a następnie pokazać drogę do wniosków i same wnioski publiczności. A nie robić propagandę.
Wypada ta cała farsę i nazywanie tego czegoś teatrem podsumować słowami Nietzschego (a jakże!):
Dla schludnego wszystko schludne - powiada lud. Ja zaś rzekę wam:
Świnia wszystko oświni.


Planuję pewien zakup, ale nie powiem jeszcze jaki. Jedno co pewne to, że może się przydać jeszcze w sierpniu.

Boże jak mi się nic nie chce. Wczoraj miałem zamiar iść do maxima na ta imprezę rmf'ki, ale czuję, że sił mi zabraknie. Nic tylko się walnąć na glebę i konać.

Chuj w to wszystko, idę w samo południe robić zdjęcia.

piątek, 9 lipca 2010

Słyszeć - nie zaś mówić.

Wiem czego mi brakowało przez ostatni tydzień. Chopina!
Wogóle muzyki klasycznej mi brakowało. Tego nieuchronnego pojęcia, że do perfekcji jest tylko jedna droga - przez krew i pot i wyrzeczenie się z czasem samego siebie.
Bo w końcu przychodzi moment gdy to wszystko jest słuszną ofiarą.

Robię ulotkę, przygotowuję plany, mam zaległości kilka. Czyli jeszcze żyję, ale nie takim życie. Nie tedy droga, nie tedy. Ale niech to idzie w imię tego potu i krwi i wyrzeczenia się siebie.

Zadaje sobie za dużo zbyt ciężkich pytań. Szczęście, że nie próbuje na nie odpowiadać, bo cóż za kłamstwa bym stworzył. A przynajmniej minąłbym się z prawdą. Ale odpowiedzi tkwią we mnie, więc na cóż mi je wytrząsać?

niedziela, 4 lipca 2010

uRząd Telegraficzny

Haha zonk - wkręciłem jakimś cudem tele. A to oznacza, że wracam do polowań.
Efekty ostatnich dwóch dni:







_________________________________________

Powinienem napisać coś mądrego po takim czasie. Sensu stricte nie potrafię wydusić z siebie wielu rzeczy. Czuję zapach latarń. Wszystko jest takie martwe, puste. I chyba cały najbliższy okres taki będzie. Może wrócę do pejzaży? Do samotnych wędrowców? Kto wie.
Kolejny dzień upałów. Czuję się wykończony całymi dniami. Budzę się zmęczony i zasypiam zmęczony. Zasrana Haifa. I spadł deszcz i w końcu mogę oddychać. Chociaż cóż to za oddech - kiedy wszystko pachnie ciszą, nawet nocne samochody, światła w autobusach. To wszystko jest tak odległe.
Czuje się odseparowany od społeczeństwa niewidzialną barierą. Mogę się śmiać w głos w tłumie, szydzić i nie rusza mnie to. Wariuję? Nie, nie mam objawów paranoi. Jest tylko ta bariera.
W jakim świecie żyję? Czy rzeczywiście z dala od ludzi? Czy ta bariera wogóle istnieje czy jest złudzeniem? Formą nazwania czegoś zaledwie. Czy może właśnie to odseparowanie zbliża? Może to zaledwie forma wygłuszenia pomieszczenia aby lepiej słyszeć dźwięki?
Czy naprawdę nie zauważacie, że każdego dnia budujemy siebie, ludzi świat, wszystko, od nowa? Czy nie zauważacie tej syzyfowej pustej i beznamietnej wędrówki do ciemności?

Nocne ważki unoszą powieki bezsenności.