wtorek, 29 czerwca 2010

35 mm schizma.

Mam film z wtorku :D
Jest dobrze - tylko jedno niedoświetlone. Z ostrością tylko parę poszło bo ostrzyć dalmierzem przy słabym świetle to meka ;p






Ciągle się ociągam ze zdjęciami z wtorku.

piątek, 25 czerwca 2010

Ćma wywoływawcza.

Po pierwsze to ja chciałem pozdrowić Żanetę, a i przy okazji polecić bo ma talent i jest bardzo kontaktowa - Maimi-dream na maxmodels.

Musze się wziąć za zdjęcia z wtorku a nie chce mi się. Muszę sobie zapuścić muzykę - wiem jaką, ale nie mam na nią ochoty. To będzie chory weekend. Będę same .dng cały dzień pewnie wywoływał ;/ Nie mówiąc już o tym, że muszę przesiać te foty. A jest ich niemal 400. / Już 340 /

No i słucham sobie Emilie Autumn i robię selekcje. I jak zwykle przy tej robocie krążę po chacie jak ćma, ślepy, głuchy, bezsensowny i nastroszony. Jaram jak głupi przy okazji i pije jak wielbłąd. Jest 289.
A wogóle to dziś będzie dłuuugi wpis - bo nie mogę siedzieć ciągle przy selekcji ;p

262. Za dużo. No ok, nie wszystkie by musiały być - ale parę takich na luzie chcę też zrobić. Jak się tak wpadnie w cug processingu to miło trafić w jakąś odskocznie. Jeszcze dwa etapy i może zejdzie do 200. A później trzeba sprawdzić te przejarane i niedoświetlone czy wywoływanie cokolwiek da.
A tan ma marginesie - same jpg'i z wtorku zajmują 1gb. Gratulacje dla mnie, że jeszcze się wyrabiam z płytami jakoś.
249. Nie chce mi się już robić selekcji - i tak będę musiał do niej wrócić. Może to marnowanie czasu - ale mam czas.

I dalej ciągle dalej. Idzie wolno i mozolnie. Ale może to dobrze, wszak...
"I w sztandary dąć, i bić w kamień,
Aż się lew spod dłoni wykuje,
Aż wykrzesze znużone ramię taki głaz..."
Ghosts of Breslau - "Warszawa"

Swoja droga jestem przy tej robocie strasznie chaotyczny - jak nigdy. Rawy wywołuję na zmianę z obrabianiem zdjęć i selekcją. Pliki .dng znikają żeby na ich miejsce pojawiły się .psd. Łącznie na chwilę obecną 443 pliki, ciekawe ile wyjdzie z tego zdjęć. Bardzo ciekawe.
A póki co wygrzebuję smaczki. To co się nie nadaje jako technicznie super ale jest właśnie takie jakie jest. I chociaż tego raczej nie będę nigdzie pokazywał to siedzę nad tymi zdjęciami. Bo są więcej warte niż te na pokaz, na wystawę, czy ogólnie dla oczu tłumu.
Jak dobrze na mnie GoB działa w takich chwilach. Kiedy mi się nie chce, kiedy mam awersję do wszystkiego i wszystkich. Kiedy po prostu chciałbym utonąć w dźwiękach, w klimacie, w stali, pyle i zachodzącym słońcu.
No i mam już pierwsze zdjęcie, które mnie satysfakcjonuje. Czy ktoś w nim dostrzeże to, co ja dostrzegam? A cóż to ma za znaczenie! Wszak sztuka, którą się tworzy tak rzadko spełnia wymagania stwórców - jakże więc nie być zadowolonym z dziecka, które spełniło oczekiwania? Bo nie chodzi o to, co ludzie powiedzą i czy dostrzegą i zrozumieją. W żadnym razie.
Marna dziś pogoda, jeśli wieczorem będzie mglisto to chyba wyjdę dokończyć kliszę. Milo by było, w końcu skończyć i dać do wywołania. Tym bardziej, że boję się, że zdjęcia z wtorku na kliszy są do dupy, a chciałbym mieć to na kliszy.
Swoja drogą - to jaki niewdzięczny potrafi być trud włożony w sam processing. Jedno zdjęcie zrobisz w 5 minut i jest dobrze, a nad drugim siedzisz, pół godziny, godzina i nic.

I tak nastała noc. A ja niewiele do przodu się posunąłem. Trzeba si.ę za to wziąć porządnie. Skończyłem kliszę, więc może mnie oczekiwanie na zdjęcia z niej natchnie.
Za to spotkałem prof. Bralczyka na warszawskiej, albo kogoś niesamowicie podobnego. Miałem aparat i nie zrobiłem zdjęcia. Nie mam humoru ostatnio do zaczepiania ludzi.

Starczy marudzenia. Macie do obejrzenia kilka zdjęć poniżej, a ja wracam do roboty.
_______________________

Parę zdjęć z tego jak stanąłem przed obiektywem Rafała. Dzięki Rafał, bo tego mi po wtorku brakowało!





No i Madzia z wczorajszego dnia. Jak ja dawno nic z Madziakiem nie robiłem!



środa, 23 czerwca 2010

Chwała truskawkom!

Zrobiłem kiedyś wystawę w Mrówce.
Wchodzimy w zakładkę aktualności, i jest akapit - Wystawa /2010-03-31/
I oczywiście są bzdury (na konkursie w Akademii Fotografii, kursie nie konkursie) i nawet nie wiadomo czyja. Moja kurwa wasza mać psie syny!
Mało tego znów ogłosili konkurs. Ciekawe kto będzie z tym profesjonalnym jury i jak to się wszystko skończy. Będę trzymał rękę na pulsie. Tym razem urządzę chryję jak boga nie kocham.

Z Rafałem dziś się wybraliśmy na cukrownię - ot tak niemal na spontanie. Szybko i sprawnie poszły zdjęcia pomimo tego, że za ściana ludzie. Czasem trzeba działać na granicy ryzyka :D Wogóle to chyba z rok nie stawałem (tak konkretnie) po drugiej stronie obiektywu - i jestem ciekaw wyników.
Jak ktoś ma mnie zamiar podpierdolić to proszę bardzo. Mam na to wy-ten-tego.

Dziś jeszcze mnie czeka sesyjka mała. Ale nie powiem co i jak. Sensu stricte dzień za dniem się działa. Ponadto mam nieskończoną kliszę na fedzie (jeszcze 6 zdjęć). Niech leży i czeka. Na spokojnie trzeba, bez pośpiechu.
_________________________

Mam już zdjęcia z cukrowni ale jeszcze nie widziałem, Domass powiedział, że średnie - no zobaczymy. Zwykle mam bardzo wysokie wymagania względem tego co robię, ale gdy staję po drugiej stronie to zdecydowanie mniejsze ;)
Ale z czego to się nie wykręcało niezłych zdjęć. Kiks miks nieraz był ;p

Pogoda się psuje, jutro jeszcze coś zrobię na hajzie. Nie wiem jeszcze co, ale dobrze mi zrobi taki totalny żywioł. No chyba, że jednak coś wymyślę.

Zaczęło padać, jest wieczór, mam trochę do zrobienia ale nie czuję presji z tym związanej. Chyba wraca mi dobry humor. I jest to z pewnością kwestia truskawek.
Chwała truskawkom!

wtorek, 22 czerwca 2010

Dzień

Kupiłem nexty - no bo na nic innego nie miałem kasy już i palę ten syf.
Od rana nic nie jadłem, jest niemal północ - 16 godzin na nogach dwa browary na karku i rama szlugów. I dopiero zjem kolację.
Sesja się udała i serio nie chce już nigdy z Kają nic robić. Nie dlatego, że jest źle. Po prostu nie powinienem nawet. Powinienem wyjechać.
A propo wyjazdu, spotkałem starego znajomego. Sprzed wielu lat.
Okazało się, że był długo fotografem wojennym. Cóż będzie trzeba jakiś litr i powspominać.

Jest pierwsza w nocy. I nie będę mógł zasnąć. Chcę wyjechać, byle gdzie, byle jak. Byle wyjechać. Sprzęt w plecak, trochę ciuchów i wyjechać. Muszę. Teraz to już po prostu muszę.
_________________________

Jeszcze jedno...

Kaczmarski a jakby inaczej.

I szlag niech to wszystko.

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Wczoraj poszedłem zrobić na szybko próbną z Izą. No i całkiem nieźle wyszło ale czy da się uciągnąć więcej - to jest pytanie?
Efekty jakieś może dziś pokaże z tego spotkania.
Jednak nie bo mi się nie chce- póki co tylko powybierałem.
__________________________

Dwa dni szycia kiecki. Dwa dni myślenia, upinania, szycia, kombinowania. Bo nie miałem w co ubrać dziewczyny na sesje. I myślę, że efekt jest conajmniej dobry. Efekty sesyjne pokaże już niedługo - nie określę czasu bo mam parę rzeczy oprócz tego do zrobienia, a chcę żeby było wypasione we wszechświat :D
Nie sposó nie wspomnieć o inspiracjach - Moreau, którego już kiedyś obraz tu omawiałem, antyk (hellenistyczny ofc), no i o osobie, która przesądziła o moim wyborze i zawziętym dążeniu do celu: Rudik Samoylova. W lipcu może uda się coś razem zrobić - no bo ja projektantem nie jestem i nie mam do tego cierpliwości ;) Tymczasem potrzebowałem na szybko i oto efekt:
STWIERDZIŁEM ŻE NIE CHCE MI SIĘ ROBIĆ ZDJĘĆ. WIEC NIE MA :P

__________________________

Znów mam zajawkę na speedcore. A skoro speedcore - no to oczywiście Angerfist:



Jutro będzie naprawdę hardcore. Czekałem na ten dzień aż za długo.
Teraz tylko pozostaje zrobić miazgę! :D

niedziela, 20 czerwca 2010

Too rare to live, too rare to die

Diabeł mi Cię zesłał, żeby mnie zniszczyć. Diabeł mi Cię zabrał, gdy okazało się, że dzięki Tobie jestem lepszy. Diabłu Cie poleciłem, gdy zrozumiałem, że nie wrócisz. Ale nawet Diabeł ma Cie już dosyć i odsyła Cie do mnie znów. W cholernych snach. W cholernych nazbyt realistycznych koszmarach. W wizjach przyszłości. W emocjach, w patrzeniu na świat i na ludzi. Odesłał mi więcej niż miałem kiedykolwiek Ciebie. Odesłał bo ma Cię dosyć, odesłał - bo chce mnie złamać i rzucić w wir chaosu.
Nie potrafię z tym żyć, nie potrafię z tym nawet egzystować. To chyba najcięższe brzemię mojego życia. Ze wszystkiego co z Tobą związane musiałbym się spowiadać. A nie ma dnia żebym o Tobie nie myślał. Jestem potępiony bo zagrałem w ruletkę przy której zbyt wiele osób majstrowało. Jestem chodzącą herezją na każdy temat.
Mea maxima culpa, bo ja to wybrałem. Tyle, ze to nic nie wyjaśnia i niczego nie prostuje.

Nie mam siły na nic, a tym bardziej na pisanie. Musze się dziś wziąć w garść i skończyć co zacząłem.
Jeszcze tylko fotka którą mi Domass machnął w środę. Dlaczego ja zawsze muszę być pod obstrzałem jak myślę nad czymś? Czy naprawdę wszystkim aż tak spieszno do mojego świata? Tu nie jest fajnie. Anyway wyszło mu całkiem nieźle.

piątek, 18 czerwca 2010

Wybory reklamowo i środa na widoku.

Uraczono nas reklamą ofensywna najwyżej półki - minimalizm i wjazd na ambicje pierwsza klasa!

No i inne osoby: Jakub Wesołowski, Tomasz Karolak, Magdalena Boczarska.
Moim zdaniem najbardziej pojechał po bandzie Karolak. Nie ma co dał pięknie komercyjnie dupy. Ciekawe ile dostał za obrażanie narodu? Mamy PRAWO głosowania - a nie obowiązek. Zachęcajcie, a nie grajcie na ambicjach w tak bezczelny sposób.
Ledwo co była powódź - powodzianie też tchórze? Bo nie pójdą na wybory - mają ważniejsze sprawy na głowie niż słuchanie obiecanek kilku polityków, którzy się zachowują jak bogate stare panny na wydaniu.
Najlepiej z tego wyszedł Szyc - ewentualnie dostał najbardziej dyplomatyczna rolę.
Nie polityka powinna rządzić ludźmi, lecz ludzie polityką.
Napoleon Bonaparte

I tyle o polityce i reklamie.
__________________________

Ciągle siedzę nad środowymi zdjęciami i ciągle coś mi nie gra w krzywych i kolorach. Może już męczę wręcz bułę z tym, no ale takie mam widzi mi się.
Boję się bieli na zdjęciach. Maniakalnie wręcz. Muszę z tym powalczyć.

Z innej beczki - -75 % na drugą rzecz w Volcano.
__________________________

Warto było walczyć z kolorami :D
Oto efekty końcowe:





Dziękuję za uwagę :D

czwartek, 17 czerwca 2010

Krótko i na temat

Krótko i na temat:
Wczorajsza sesja z Karoliną udana. Jest miazga parę.
Dzisiejsza taka sobie, nie przeglądałem jeszcze co z tego wyjdzie.
Pokażę niedługo.
Wieczorem jestem na Fabrycznej, chyba, że nie dam rady już.
Działanie, działanie i jeszcze raz miazga.
Bo o to chodzi nie?


O planach pisać nie będę, żeby nie zapeszyć :D

niedziela, 13 czerwca 2010

Dajesz dobro dostajesz... kopa w dupę.

Zrobiłem te skany - .pdf nie chce się ładnie złożyć także wrzucam .jpg'i.
Nie przycinałem bo i tak przy takiej ilości do ściągnięcia myślę, że nie będzie Wam robić różnicy. A do ściągnięcia jest 128 skanów co daje 1GB (sic!)
Party po 180mb - dałem 180 a nie 200 tak na wszelki wypadek.
Teraz tylko pozostaje zhostować (hostowanie zajęło trzy dni).

WŚRÓD POLSKICH MISTRZÓW KAMERY Lech Grabowski



Poniżej linki:
PART 1
PART 2
PART 3
PART 4
PART 5
PART 6

I na zdrowie! ;)
_______________________________

Z nieprzyjemnych informacji:
Przekręciłem tele. Krótko mówiąc nie nadaje się już do niczego. Szlag by to.
_______________________________

Środa upłynie pod znakiem sesji, czwartek może też. Tylko teraz muszę poprostować parę rzeczy - co nie będzie ani przyjemne, ani łatwe.
Wnioskiem czego - jest jeszcze ciężej niż było.

piątek, 11 czerwca 2010

Parę zdań o starociach

Skąd się wzięła moja miłość do starych zdjęć i albumów? Do wytartych, wyblakłych i zażółconych stron pełnych obrazów i słów minionej epoki?
Chyba nie pamiętam pierwszego starego albumu, który trafił przed moje oczy. Parę się ich przewinęło zanim znalazły stałe miejsce we mnie. Jak śpiewał Jacek Kaczmarski "przepych określa panowania zasięg" - i chyba właśnie nagromadzenie takich albumów pewnego dnia odcisnęło na mnie piętno. Albumów wydanych profesjonalnie jak i typowych zapisów z dawnych lat wklejonych w zwykły album zdjęciowy z tamtych lat, podpisanych starannie. Gdy dziś fotografia nie jest otaczana takim pietyzmem i czułością - jest cyniczna, "aby było", i bez krztyny emocji. Poprzednie wakacje (właściwie parę dni po ich końcu), koniec kursu w Akademii Fotografii, siedziałem w piwnicznym klimacie cafe z tłumem albumów dookoła. I wtedy mnie poruszyły te niby trywialne historie, lepsze i gorsze kadry posiadły mój czas i uwagę. Krótkie zdania, czy nawet informacje gdzie i kiedy - i to wystarczało. Tego mi dziś brakuje - ładunku tu i teraz pełnego zrozumienia, zachwytu i emocji samych w sobie. Dziś o ile trudniej jest tego doświadczyć - wszystko stało się sztuczne, fałszywe. Odnajduję sens w tych niby nikomu niepotrzebnych starociach, przywracają mi one chęć i sens - a to bardzo dużo.

Mam taki jeden album, który jest moim oczkiem w głowie. I trzymam go chociaż jest tak zniszczony, że gdybym go nie zabrał z antykwariatu, prawdopodobnie dokończyłby swych dni w ciemnej wilgotnej piwnicy. Pozbawiony okładek, porysowany długopisem, poplamiony, miejscami podziurawiony i porwany - a dla mnie jest wart więcej niż nowomodne wydawnictwa pełne pięknych prac. Jest moim najlepszym przyjacielem i utopią. Kiedyś może go zeskanuję (chociaż w jego wypadku to graniczy ze zbrodnią) i sami się przekonacie.

Tymczasem skanuję dla Was album z 1964r. - WŚRÓD POLSKICH MISTRZÓW KAMERY Lecha Grabowskiego. Powiedzmy, że na chwilę obecną przeskanowałem około 1/3 albumu i jadę dalej. Trochę już poczytałem, pooglądałem i stwierdziłem, że mam dobry nastój pomimo bólu głowy i upału i należy coś zrobić dla innych - więc skanuję. Tym bardziej, że jest to niezły kawałek historii, może zbyt okrojonej, ale dziś któż ma czas na przeszłość?


Jak zeskanuję całość - dam link i będzie można sobie ściągnąć. A że wyd. I nakład 10250 egz. to raczej ciężko byłoby Wam to zdobyć.

Jutro zagoniony dzień, w środę nadprogramowa sesja. Dziś może mnie jeszcze zaskoczy, tylko niech zaskoczy miło - a nie według przewidywań.
Tyle. Nie będę Was bardziej dręczył w ten upał.

czwartek, 10 czerwca 2010


Po długim czasie założyłem konto na maxmodels.

Wczoraj był całkiem udany dzień. Na ile udany okaże się z czasem, ale jestem dobrej myśli.
Dziś skwar nie do zniesienia - 36 stopni w cieniu (sic!), jutro ma być podobnie. Jak ja przetrzymam te temperatury to nie wiem. Spać się nie da w takiej gorączce. Nie mówiąc już o środku dnia. Do tego oczywiście krwiopijcy wieczorami i jest męka. Ale jakie światło jest!
Jutro i pojutrze będzie co robić - czas do dawno już zaplanowanych rzeczy się nie dłuży.


Tyle. Nie chce mi się truć więcej.
Zdychajmy w upale i spokoju.
Dobranoc.

wtorek, 8 czerwca 2010

No i wykrakałem sobie.

Wczoraj napisałem o Haifie, o zdychaniu od upału, i niemożności nawet myślenia nad tym.
Napisałem też o tym, że dam się otoczyć temu syfowi. No i dałem się dziś otoczyć.
Pojawiło się to wszystko znikąd, spod ziemi dosłownie. Otoczyło mnie jak wroga artyleria i uniemożliwiło wszelką obronę. Rozbroiło z ostatniej łuski, obdarło ze skóry i zmusiło do trwania. Upał jest niczym w porównaniu z tym stanem.
Meczę się. Okropnie się męczę. I nie wiem dlaczego, nie wiem już dlaczego. To jest jak resztka świadomości ogarnięta wyłącznie bólem. Konam w mękach.
I nie to jest straszne. Przeraża mnie to, że nie rozumiem tego co się dzieje. Nie wiem co, jak i dlaczego się dzieje.
Nie mam siły robić zdjęć, nie umiem oddać tego w kadrach. Nie mam nawet pomysłu jak. Czuję, że przegrywając z sobą, przegram znacznie więcej.

Terapia stanie się w końcu katorgą i nie ma pewności czy przyniesie efekt.
I niezależnie czy jesteś winny czy nie - tracisz.
Zawsze tracisz.
I tylko gdy się budzisz podczas kolejnego koszmaru zdajesz sobie sprawę, że jeszcze jesteś człowiekiem. Że jeszcze żyjesz - chociaż przez tą krótką chwilę.
Mam potrzebę robienia sztuki, sztuki psia jego jucha, a nie jakichś zasranych ślubów. Ale zrobię - pierwszy i ostatni raz (oby!) - zrobię ślubną. Potrzebuję kasy, nawet śmiesznej - ale potrzebuję. Chociaż sposób załatwienia tej sesji i ta suma są dla mnie policzkiem. Zrobię i niech to małżeństwo całe szlag jasny.


Do miejskiej odnoszę się coraz bardziej sceptycznie. Jedno, że nie wyzwala to wizjonerstwa takiego, jakie mi się widzi w mym chorym umyśle. Drugie, że nie chcę wpływać na ludzi, a przecież im dalej jestem z obiektywem tym słabiej jakoś czuję. Wiem, ze dziwnie to brzmi ale taka prawda.


Ostatnio miewam szczękościsk. Ambicje, stres, frustracja. Trzy niecnoty główne przyprawiające o ból zębów, głowy i niechęć do wszystkiego co żywe.
O czym to ja jeszcze...
A tak. O upale. Otóż czytając niedawno po raz kolejny "Wszyscy byli odwróceni" Marka Hłasko doszedłem do wniosku, że zdychanie w upalny dzień połączone z poczuciem bezcelowości wszelkich działań musi być w jakiś sposób doznaniem metafizycznym. I zachciało mi się Haify. Haify się zachciało staremu capowi, który zaczyna zdychać przy 30 stopniach. A jakby było z 45? Może w tym jest ta metafizyka? Że chciałbyś zdechnąć już i nie możesz. Że konasz w tym skwarze i nie masz nawet siły myśleć jakie to ma znaczenie.
Zmienię chyba sposób działania, podejścia - zwał jak zwał. Chodzi o to, że koniec z otaczaniem się czymkolwiek na siłę, Koniec z jakimkolwiek działaniem choćby w najmniejszym stopniu przemyślanym. Przechodzę na odruch. Jedynym co będzie świadome - to pozwolenie na otoczenie się i nagromadzenie tego wszystkiego. A czym jest wszystko w tym wypadku opisywać nie będę.


Na chwilę obecna odczuwam dyskomfort poczucia rzeczywistości - wszystko jest zbyt realne, itd. Mówiąc brzydko - gówno śmierdzi, ale śmierdzi już tak długo, ze sam fakt istnienia smrodu stał się bardziej wnerwiający niż sam smród.


A tam pierdolę, nie mam nic więcej do dodania.
Chociaż nie! Jedno jeszcze mogę powiedzieć - jest tylko jeden sposób abym umarł szczęśliwy - umierając muszę słyszeć Miserere Sophii. Ok, może to nie jedyny sposób, ale zarazem jedyny jaki mam w zasięgu ręki.
Koniec wywiadu.

niedziela, 6 czerwca 2010

A taka mam ochotę na siwuchę. Trzeba będzie przy najbliższej okazji.

Przyszła mi dziś do głowy dziwna myśl, mianowicie:
Symbolizm nie może istnieć bez utajonej ofiary i okruchu nienawistnej pychy.

Tłumaczyć nie będę - sami rozgryzajcie, i smacznego!

Słucham dziś Sophii tak, jak dawno nie słuchałem. Z całym oddaniem - i sercem i umysłem. I chyba muzy lubią te tyrady równie mocno, gdyż okazało się, że wcale nie takie głupie zdjęcia robiłem od przypadku do przypadku w ostatnim czasie.
Mam dziwne wrażenie, że katharsis do którego usilnie dążyłem, i którego nieomal się domagałem, powoli zaczyna mnie dotykać swym oślizgłym palcem.
Juro prawdopodobnie znów zacznę pracować nad kalendarzem. Oby tylko mi się ten kalendarz nie przeciągał i przyniósł oczekiwany efekt.
Ewentualnie w najbliższych dniach może ruszę gdzieś w plener?
Gwoli wyjaśnienia - to nie tak, że zdjęć nie robię i pierniczę tu trzy po trzy. Robię - ale mało i swoje daję im odleżeć. A pchać masy średnio ciekawych kadrów nie będę wszakże. Obiecywać poprawy nie zamierzam - bo czy w rzeczywistości zależy to ode mnie?
Czymże jest każdy oddech jeśli nie zanurzaniem się we własną niepewność i absurdalne poczucie istnienia?

Wiersz dziś napisałem. Nie pamiętam już co było bodźcem - no ale napisałem.
Oto i on:

"Zabawa"

Chłopcy bawią się w wojnę
Dziewczynki bawią się w dom
Chłopcy bawią się w wojnę
Dziewczynki bawią się w dom
Chłopcy bawią się w byle do pierwszego
Dziewczynki bawią się rodzenie z przypadku
Chłopcy bawią się w święty anielski spokój
Dziewczynki bawią się w wymień żarówkę
Chłopcy bawią się w zostać po godzinach
Dziewczynki bawią się w wynieś śmieci
Chłopcy bawią się w burdel
Dziewczynki bawią się w nocne powitania

Chłopcy bawią się w wojnę
Dziewczynki bawią się w dom
Chłopcy bawią się w wojnę
Dziewczynki bawią się w dom
Chłopcy bawią się w chce zdechnąć
Dziewczynki bawią się w chce żebyś zdechł
Chłopcy bawią się w ty suko
Dziewczynki bawią się w ty skurwysynu
Chłopcy bawią się w zapomnienie
Dziewczynki bawią się w zaprzeczenie
Chłopcy bawią się w marazm
Dziewczynki bawią się w sarkazm

Chłopcy bawią się w wojnę
Dziewczynki bawią się w dom
Chłopcy bawią się w wojnę
Dziewczynki bawią się w dom
Chłopcy bawią się w taka na raz
Dziewczynki bawią się w to właśnie on
Chłopcy bawią się w wyjdź za mnie
Dziewczynki bawią się w wyjdź stad
Chłopcy bawią się...
Dziewczynki bawią się...

Bawią się
Pary Przedszkolne
Na placu zabaw wśród krat
Cień przedszkolanki spogląda
Na każdy w piasku ich ślad
Nie zakazuje, nie karci
Nie mówi - gdzie dobro, gdzie zło
Wybiera jedno co chwilę
Dziecko umiera
Lecz wciąż...

Chłopcy bawią się w wojnę...
Dziewczynki bawią się w dom...
Chłopcy bawią się w wojnę...
Dziewczynki bawią się w dom...

Ja wiem dla Was to zapewne trywialne, puste i nudne. Ale jak to niedawno słusznie wyszło w trakcie pewnej rozmowy - Opowiesz jakaś anegdotę, której profanum nie zrozumie - to będziesz debil i kwasiarz.
No cóż - oby się dzisiejsze społeczeństwo mogło poszczycić takim a nie innym debilizmem.

sobota, 5 czerwca 2010

Od Gogola do kapitalizmu

Jeden tam tylko jest porządny człowiek: prokurator; ale i ten, prawdę mówiąc, świnia.

Mikołaj Gogol


Jak to powiedział mój znajomy: "Lecą sobie w chuja, bo nie podchodzą na poważnie" i jest to szczera prawda. Jak ja nie lubię niekonkretnych ludzi.
Robię obecnie kalendarz, idzie w sumie gładko. Pytanie brzmi czy się spodoba. Sprzedajność surrealizmu? Surrealizm w reklamie? Herezja!
Tak więc trochę sobie obecnie heretyzuję.
Plany sesyjne przesunięte - do 15.06.2010, ale żadna strata - bo zdjęcia przypuszczam, że do lipca nie wyjdą na światło dzienne.
Teoretycznie powinienem kompletować już powoli seta na wystawę na foksalu, ale tematów brak. A sesje - tutaj - no, i don't think sooo.


Lata mi to od wczoraj niemal non stop.
A i jeszcze jedno - drive safely NOT!

Po nocy pełnej koszmarów budzi mnie kosiarka. Bladym świtem, 8 rano, sobota - i chcesz nie chcesz już z rana zostajesz ścięty. Powinien być zakaz jakiś używania kosiarek przed godzina 10, bo to jest niehumanitarne. I cały dzień drą się tym szajsem, a mi narasta ból głowy. Muzyki się nawet słuchać nie da.

Będzie nowy lokal, prawdziwy lokal, na tutejszym zadupiu. W końcu jakieś normalne miejsce żeby się napić. Ale dopiero w lipcu, i to jak dobrze pójdzie.

Mamy wiosnę, szlag niech wiosnę trafi!
Wiosna srosna cytując wczorajszy tok rozmów.

Ariverducci sruczci.