sobota, 6 sierpnia 2011

krukonietoperz i dziewczynka z ringu,

Miałem koszmar i mam wrażenie, że już kiedyś mi się to śniło. A był tak posrany, że aż warto to opowiedzieć.
Chyba byłem księdzem który miał na sumieniu zamordowanie kilkorga dzieci. Jakoś tak biegałem i coś przestawiałem w jakimś takim postindustrialnym klimacie. Strasznie dużo pyłu jakiegoś tam było. Ale to były wrażenia mocno zatarte, mało wyraziste. Za to krukonietoperz był niesamowicie wyrazisty. Przyleciał nie wiadomo skąd i próbował siąść na ścianach dookoła mnie. I nie wiem dlaczego ale go złapałem w locie i tym samym ruchem jakim ludziom skręca się kark - ja mu urwałem głowę i odrzuciłem ją przez okno albo zsyp jakiś, nie mam pewności. I ta głowa się zawiesiła na strzępie mięsa. To było tak realne jak tylko coś może być realne w koszmarze. Urwany łeb kruka z ludzkimi oczami i zębami w otwartym dziobie. Przez chwilę patrzyłem jakby czekając, że przemówi, tak realne to było. Powiecie, że nie ma w tym nietoperza - bo i tu się dopiero nietoperz pojawia. Reszta kruka którą trzymałem w ręce zaczęła się zmieniać w ciało nietoperza i przyczepiać się do mnie. Mało tego jak starałem się po kolei pozbywać strzępów kolejnych to reszta ciągle rosła. No ale w końcu sobie poradziłem.
Póżniej coś miałem wyrzucić i szukałem tego i wyrzuciłem. To było jakieś ubranie. Nie jestem pewien ale mam cholerne wrażenie, że to była sutanna. I potem zza zamkniętych wcześniej drzwi przyszła dziewczynka, taka tam normalna dziewczynka, blond włoski etc. Ale było w niej coś dziwnego i się jej zaczynałem bać. I ona podeszła i cały czas chciała się sam nie wiem, przytulić? I jak w końcu mnie objęła to głowę miała w dół i nie widziałem twarzy. Za to włosy zaczęły się robić kruczoczarne (dokładnie tak) i wydawało się, że chociaż nie rośnie to zaczyna w ekspresowym tempie dorastać. I w końcu zaczęła podnosić głowę. Miała oczy kruka i chyba zaszyte usta i tak dziwnie przekręciła na bok głowę jakby się czemuś dziwiła, albo jakby nie wierzyła w coś. A ja miałem wrażenie, że muszę ją zabić i nie umiałem. Taka sterylna obojętność mnie dopadła jakby mnie coś psychicznie sparaliżowało i miałem wrażenie, że ona mnie traktuje w charakterze zabawki? żarcia? Sam nie wiem. I wtedy sobie zdałem sprawę, że kiedyś mi się to już śniło i się obudziłem.
Ostro posrane nie?

A najbardziej posrany jest fakt, że się nie wyspałem i znów mi się chyba zaczyna okres pobudek przed 6 rano :/ A potem cały dzień jestem jak zombie.

Swoją drogą jakiś pomysł na zdjęcia może z tego wyniknie, ale sam nie wiem w jaki sposób. To jest definitywnie chore i nienormalne i nie mam pojęcia jak to przetworzyć.

czwartek, 28 lipca 2011

Closed or... not?

Mocno się zastanawiam nad zamknięciem alei. Nie to żeby mi zaprzątała ta sprawa głowę, ale aleja zapewne niedługo zostanie przymknięta.
A to z prostego powodu - przenoszę się na fotologera zapewne.

Fotografia mocno ewoluowała w mojej świadomości. Zarówno jako fakt jak i w kwestii podejścia. Nie jestem może do końca zadowolony z tego w jakim kierunku ta ewolucja poszła, ale myślę, że dąży to do punktu zwrotnego. Powie ktoś może, że tak dąży już dość długo. Nawet jeśli zbyt długo - to mimo wszystko trzeba pamiętać, że ewolucja wymaga czasem trafnego zbiegu okoliczności.

Aleja nie ma dłużej sensu w takiej formie. Zasadniczy powód? Od dłuższego czasu nie porusza mnie nic na tyle, aby nad tym głębiej myśleć pod katem fotografii. Wnioskiem czego zdjęcia same z siebie powinny mówić, a obserwuję miałkość. Tak przyznaje się! Palikoty, Macierewicze i inne durnoty to miałkość! To nie ma żadnego, najmniejszego chociażby, znaczenia. Ani w sferze wychwytu chwil wyjątkowych - bo takich nie było, ani w sferze kreacyjnej nie reprezentuje niczego sensowniejszego. Wniosek oczywisty - przerwać, zrobić skok w tył/bok/gdziekolwiek, no i może trafię na właściwy tor. Koniec końców chodzi o poszukiwanie dopóki się nie znajdzie "tego czegoś".
___________________

Wczoraj żeśmy się wybrali do Opinogóry z Malinem. I jakaż trafna refleksja - o ileż mniejsza Opinogóra ma wspaniały zespół parkowo pałacowy, A co my mamy? My mamy jakże wspaniałe miejsce (co prawda w trakcie budowy), którym jest - patelnia im. Karola Wojtyły! Na miejsce parku, bądź co bądź może nie najwyższych lotów, i fontanny (takiej samej klasy) będziemy teraz mieć wspaniały, obszerny, płatny i całkowicie zbędny parking! Dlaczego zbędny? A kto normalny będzie tam parkował jeśli będzie trzeba płacić? Bo płacić będzie trzeba - nie ma co się łudzić. Turyści? Żadni turyści nie są tak głupi, skoro mogą stanąć blisko zamku za darmo? Mógłbym się założyć, że ta "inwestycja" jest strzałem... we własne kolano. Czas pokaże, ale wątpię żebym się znacząco mylił.
Przy okazji mała dygresja - czy my mamy jakichś upośledzonych radnych? Park nie służy do parkowania, miała być modernizacja parku zdaje się. A obecnie widać już dokładnie że nazwa może i niewiele się zmieni - za to zmieni się bardzo docelowa funkcja. Ewentualnie zimą postawią tam drugie lodowisko, a w cieplejszych porach roku będą organizować koncerty. Może to jest właściwy cel? Przenieść imprezy spod hali sportowej na patelnie im. Karola? Tego chyba jeszcze nawet sami radni nie wiedzą.
___________________

-Popiardywałem jak tiry jechały.
-I to się właśnie nazywa incognito!