piątek, 11 czerwca 2010

Parę zdań o starociach

Skąd się wzięła moja miłość do starych zdjęć i albumów? Do wytartych, wyblakłych i zażółconych stron pełnych obrazów i słów minionej epoki?
Chyba nie pamiętam pierwszego starego albumu, który trafił przed moje oczy. Parę się ich przewinęło zanim znalazły stałe miejsce we mnie. Jak śpiewał Jacek Kaczmarski "przepych określa panowania zasięg" - i chyba właśnie nagromadzenie takich albumów pewnego dnia odcisnęło na mnie piętno. Albumów wydanych profesjonalnie jak i typowych zapisów z dawnych lat wklejonych w zwykły album zdjęciowy z tamtych lat, podpisanych starannie. Gdy dziś fotografia nie jest otaczana takim pietyzmem i czułością - jest cyniczna, "aby było", i bez krztyny emocji. Poprzednie wakacje (właściwie parę dni po ich końcu), koniec kursu w Akademii Fotografii, siedziałem w piwnicznym klimacie cafe z tłumem albumów dookoła. I wtedy mnie poruszyły te niby trywialne historie, lepsze i gorsze kadry posiadły mój czas i uwagę. Krótkie zdania, czy nawet informacje gdzie i kiedy - i to wystarczało. Tego mi dziś brakuje - ładunku tu i teraz pełnego zrozumienia, zachwytu i emocji samych w sobie. Dziś o ile trudniej jest tego doświadczyć - wszystko stało się sztuczne, fałszywe. Odnajduję sens w tych niby nikomu niepotrzebnych starociach, przywracają mi one chęć i sens - a to bardzo dużo.

Mam taki jeden album, który jest moim oczkiem w głowie. I trzymam go chociaż jest tak zniszczony, że gdybym go nie zabrał z antykwariatu, prawdopodobnie dokończyłby swych dni w ciemnej wilgotnej piwnicy. Pozbawiony okładek, porysowany długopisem, poplamiony, miejscami podziurawiony i porwany - a dla mnie jest wart więcej niż nowomodne wydawnictwa pełne pięknych prac. Jest moim najlepszym przyjacielem i utopią. Kiedyś może go zeskanuję (chociaż w jego wypadku to graniczy ze zbrodnią) i sami się przekonacie.

Tymczasem skanuję dla Was album z 1964r. - WŚRÓD POLSKICH MISTRZÓW KAMERY Lecha Grabowskiego. Powiedzmy, że na chwilę obecną przeskanowałem około 1/3 albumu i jadę dalej. Trochę już poczytałem, pooglądałem i stwierdziłem, że mam dobry nastój pomimo bólu głowy i upału i należy coś zrobić dla innych - więc skanuję. Tym bardziej, że jest to niezły kawałek historii, może zbyt okrojonej, ale dziś któż ma czas na przeszłość?


Jak zeskanuję całość - dam link i będzie można sobie ściągnąć. A że wyd. I nakład 10250 egz. to raczej ciężko byłoby Wam to zdobyć.

Jutro zagoniony dzień, w środę nadprogramowa sesja. Dziś może mnie jeszcze zaskoczy, tylko niech zaskoczy miło - a nie według przewidywań.
Tyle. Nie będę Was bardziej dręczył w ten upał.

2 komentarze:

  1. heheh. skoro lubisz powinieneś popracować za mnie w bibliotece ZPAFu. spodołabołby Ci sie :)


    fooyth

    OdpowiedzUsuń
  2. z miłą chęcią ;)
    Czuję się zaproszony ;)

    OdpowiedzUsuń