Chyba nie pamiętam pierwszego starego albumu, który trafił przed moje oczy. Parę się ich przewinęło zanim znalazły stałe miejsce we mnie. Jak śpiewał Jacek Kaczmarski "przepych określa panowania zasięg" - i chyba właśnie nagromadzenie takich albumów pewnego dnia odcisnęło na mnie piętno. Albumów wydanych profesjonalnie jak i typowych zapisów z dawnych lat wklejonych w zwykły album zdjęciowy z tamtych lat, podpisanych starannie. Gdy dziś fotografia nie jest otaczana takim pietyzmem i czułością - jest cyniczna, "aby było", i bez krztyny emocji. Poprzednie wakacje (właściwie parę dni po ich końcu), koniec kursu w Akademii Fotografii, siedziałem w piwnicznym klimacie cafe z tłumem albumów dookoła. I wtedy mnie poruszyły te niby trywialne historie, lepsze i gorsze kadry posiadły mój czas i uwagę. Krótkie zdania, czy nawet informacje gdzie i kiedy - i to wystarczało. Tego mi dziś brakuje - ładunku tu i teraz pełnego zrozumienia, zachwytu i emocji samych w sobie. Dziś o ile trudniej jest tego doświadczyć - wszystko stało się sztuczne, fałszywe. Odnajduję sens w tych niby nikomu niepotrzebnych starociach, przywracają mi one chęć i sens - a to bardzo dużo.
Mam taki jeden album, który jest moim oczkiem w głowie. I trzymam go chociaż jest tak zniszczony, że gdybym go nie zabrał z antykwariatu, prawdopodobnie dokończyłby swych dni w ciemnej wilgotnej piwnicy. Pozbawiony okładek, porysowany długopisem, poplamiony, miejscami podziurawiony i porwany - a dla mnie jest wart więcej niż nowomodne wydawnictwa pełne pięknych prac. Jest moim najlepszym przyjacielem i utopią. Kiedyś może go zeskanuję (chociaż w jego wypadku to graniczy ze zbrodnią) i sami się przekonacie.
Tymczasem skanuję dla Was album z 1964r. - WŚRÓD POLSKICH MISTRZÓW KAMERY Lecha Grabowskiego. Powiedzmy, że na chwilę obecną przeskanowałem około 1/3 albumu i jadę dalej. Trochę już poczytałem, pooglądałem i stwierdziłem, że mam dobry nastój pomimo bólu głowy i upału i należy coś zrobić dla innych - więc skanuję. Tym bardziej, że jest to niezły kawałek historii, może zbyt okrojonej, ale dziś któż ma czas na przeszłość?
Jak zeskanuję całość - dam link i będzie można sobie ściągnąć. A że wyd. I nakład 10250 egz. to raczej ciężko byłoby Wam to zdobyć.
Jutro zagoniony dzień, w środę nadprogramowa sesja. Dziś może mnie jeszcze zaskoczy, tylko niech zaskoczy miło - a nie według przewidywań.
Tyle. Nie będę Was bardziej dręczył w ten upał.
heheh. skoro lubisz powinieneś popracować za mnie w bibliotece ZPAFu. spodołabołby Ci sie :)
OdpowiedzUsuńfooyth
z miłą chęcią ;)
OdpowiedzUsuńCzuję się zaproszony ;)