poniedziałek, 4 października 2010

Przegięty poniedziałek.



No jak bozi nie kocham - przegiety do szczetu. koniec koncow z tefgo wsyztskiego zalozylem sie w stanie niepoczytalnosci i goraczki o to ze nie bede przez tydzien palil i pił alkoholu. Co mi kurwa odbiło?
A teraz mnie nosi, tak jestem uzalezniony od papierosow i mnie nosi piekielnie, pije na zmiane herbate, sok i colę, wcinam chipsy, kotleta i płatki, zasysam neoanginem i orofarem i czuję, że do rana mózg zamieni mi sie w papkę. A to dopiero może 4 godziny.
Po co mam rzucac? na co mi to? przeciez TO nie wyjdzie, na kij sie dreczyc?
Cieknie mi z nosa, kaszle i w ogole jestem okazem zdrowia gornika z pylica nad morzem.
Zreszta tez sobie ciekawie dobralem termin zakladu - ale zaklad musi byc spontaniczny inaczej sie nie liczy - inaczej to nie zaklad tylko bzdurna ukladanka.
Mam wrazenie ze strzelam sobie samoboja.
Chociaz z innej strony patrzac - to po 2 tygodniach picia trzeba wlaczyc pauze na dluzszy czas. No ale od palenia tak z dnia na dzien na tydzien omfg w co ja sie wladowalem. Ale zaklad to zaklad, i co gorsza dalem slowo - a teraz mnie tak korci zeby isc do zabki i kupic fajki! Dalem slowo ze nie bede oszukiwal a tak mi sie chce jarac, chociaz tego jednego jedynego na koniec dnia! No i co ze mam zachowanie narkomana? Boze obrzydliwe sa te platki łeeee...
I słucham porti i slucham i mam wrazenie ze zfiksuje za chwile. Usiluje robic wszytsko byle doczekac zmeczenia i byle do jutra byle do roboty i co? I co? pozwole zeby Ktos mnie zatrzymal i to samo codziennie? znow wir? czemu zycie sklada sie z wirow? Tak się nie da... czy sie da? Nie potrafie juz nic zrobic dla siebie ot tak?
Jak sie powinno przegrywac zaklad? spelnic to co bylo umowione w wypadku przegrania i zapalic w tym samym momencie? hmmm miedzy bogiem a prawda - to by akurat w tym wypadku do mnie pasowalo. No bo przeciez nie chce leciec na obrzezu wiru - to nie dla mnie, tak to ja sie nie bawie.
Zapalki zapalam. No wariactwo.
22:14 Kufa 12 godzin niemal zanim bede mogl powiedziec ze dotrzymalem chociaz do rana. Przeciez w samej drodze do roboty ja mam 1,2 no 3 a nawet 4 miejsca zeby kupic szlugi. I wez dojdz teraz i nie kup jak Cie rano malo nie zassie.
I co powie mi lekarz? ze nie ma tlumaczenia - ze sam chce tego, ze z nalogiem mozna walczyc. A ja moge tylko powiedziec, ze to jedyne co mam. A i tak to jest gowno warte. Przenosna komora gazowa. A to co bym chcial - jak mawiaja czesi - to se ne wrati i nie dla psa kielbasa. A kumple mi wmawiaja optymizm.
Panowie ja jestem pesymista, ja tak nie umiem. Ja moge realizowac, marzyc - ale nie miec nadzieje. Marzenia plona na stosie a nadzieja puszcza sie z turystami. A czlowiek pozniej musi sie uzerac z niespelnionymi obietnicami wyborczymi.

Ta gorączka to mi zaraz oczy wypali.
Kurwa przeciez nie wszyscy rodza sie z szansa od losu tak? Wiec czemu ja sie znow porywam na mount everest i jeszcze bezczelnie utrzymuje ze zrobie to przed kolacja i wroce. Co ja kutwa iluzjonista jestem? Jaki jest sens oszukiwac samego siebie?
Ano nie ma sensu...
- ale pomarzyc przyjemnie.

Zakladajac ze dziennie pale paczke a paczka kosztuje zalozmy 10pln no to przepalam 3,5 kafla lekka reka. Niezla kasa. Ale ludzie nie taka wydaja na inne rzeczy. No ale ja przeciez siebie truje.
ZOMG, w paczce chusteczek odruchowo szukałem papierosa bo uznalem ja za paczke fajek. Nie no, tak to sie nie da.

Najgorsze jest to ze ja chce byc uczciwy. I co gorsza ten zaklad wcale nie jest taki glupi jaki sie wydaje. Aczkolwiek dla mnie to jest... no nie wiem... to moze ja juz wole zjesc zywego pajaka. Dzis sie zalozylem z przekory wobec siebie, teraz mam ochote z przekory wobec siebie przegrac.
Po porstu chce sie przekonac czy slow i mysli mozna, trzeba i nalezy sie bac wstydzic ograniczac i trzymac gdzies w puszce po kawie.

Chyba poniekad mam słowotok. Ja w tym stanie nie bede mogl pracowac bo bedzie mnie nosilo. Nie wiem boje sie ze wogole nie zasne.
Dla kogo ja to robie? Dla Niej? Dla siebie? dla zasady, przekory, przypadku?
Śmierdze papierosami... wiem. Ale ten smrod od szlugow to jeszcze nic. Smierdze kratami, zapadlymi knajpami, nocna poczekalnia, mostem o swicie, spalinami tulacymi sie w krawezniki. Smierdze szaroscia.
[ZAPAŁKA]
Smierdze niespelnieniem, znieczulica i zmeczeniem. Wszystko mam nie na miejscu.

I wmawiam sobie dasz rade dasz rade. Taaa... Jak mi juz odbija... chociaz do polnocy. chociaz do jebanej polnocy.
Nie mam z kim isc na koncert. Na zasrany koncert.
Jaki to ma sens?

Chyba nie prześpie nocy.
Nawet jak dziś mimo wszystko bym przegrał to i tak pociagne to dalej, nawet sam.
Żeby byc dla siebie zlosliwym.
I niech mi to serce stanie polamie sie peknie - nie wiem. Ale niech sie przymknie.
W imie czego ja sie tu katuje? W imie zafajdanej idei. Idei ktora zdradzona komukolwiek wyda sie idiotyzmem, gadaniem blazna i co tam jeszcze.
To zenujace. To jest upokarzajace.

Mocno się zastanawiam czy jestem gotow sie upokorzyc. Moze wlasnie trzeba zrobic ten jeden krok za daleko rzucic sie w przepasc - zeby nie czekajac na ratunek poczuc sie wyzwolonym?

Moze o to tu chodzi? o wyzwolenie sie? o zasrana wolnosc?
Tylko co ona bedzie warta po tej chwili? kiedy przyjdzie czas ze trzeba bedzie zyc z konsekwencjami i bez niej. Wolnosc. Na chwile. Spotkanie w parku, przelotne spojrzenie, urwane slowa i oddechy, kartka o poranku i taksowka za oknem. Wolnosc. Na chwile.
I zostaje tesknota na cale zycie.
Wolnosc.
Dziwka nie wolnosc, pietno a nie wolnosc.
Pieprzyc to.

Nie no nie wytrzymam juz sie w ogole pogubilem. 23:15 a mi sie nie chce spac.
Wiem ze ja podswiadomie chce przegrac i to czym predzej, zeby tylko moc powiedziec to co mi zalega. Ale do ciezkiej anielki, przeciez moglismy sie zalozyc rownie dobrze o to, ze jak przegram, to zgole brode. Zreszta sam sie wkopalem - bo jak wygram to tez na jedno wychodzi.
I cózes narobił matole.
Błysk, matole, błysk, weź mi to wytnij.
Majaczę. Całe moje zycie to jakis cholerny majak.

22:24 Papierosa! [zapalka]

A taki bylem pewny swego przed paroma godzinami. A wyjde na kogo no wlasnie na kogo? Zapewne na idiote. A jak nie bede mial zastepczego srodka czyli rzeczonego papierosa to sie w koncu i tak wygadam i tak zanim minie tydzien. Ci sie glowia nad obietnicami wyborczymi a ja nie wiem jak dojsc do ladu z wlasnymi paranojami. I wez czlowieku sie nie smiej zgryzliwie z tej ich dmuchanej dumy i straganu koneksji. Mimo wszystko chyba wole być sobą niz wami. Przynajmniej dostrzegam inny punkt widzenia i nie udaje ze jestem obiektywny. Obiektywizm to bujda na resorach. mozna byc tylko odmiennie subiektywnym do poprzedniej swojej tezy etc. Obiektywizm phi! tez mi sobie. Betonowy balonik. Żart sytuacjyny dla uleczonych ze zludzen.

Zaprzeczam jakobym mial akta w IPNie. Aktowki rowniez nie posiadam, gdyby ktos mial ochote zapytac.

Nie chce mi sie isc po fajki, ale mam juz szczekoscisk. Juz zaczynam czuc zmeczenie, ale jutro wstane no i co? i szajba mi odbije. i musze sie jeszcze uzerac z matka.
Nosz kurwa. Nie, pierdole, ide.

Siła kurwa woli, lenistwo i totalna awersja i brak zludzen.
ma ktos zapałke? bo laduenk juz mam
Nienawidze swojego domu, pokoju lozka biurka wszystkiego co w nim jest.
I jak ja mam zyc?

Przegrałem ze soba.
Jej przegrac nie moglem bo marzen sie nie przegrywa tylko traci kiedy czlowiek staje sie zgorzknialy.
A jednak jest mi przykro i jest mi wstyd.

TO jednak nie jest kwestia wiary ale odpowiedzialnosci, szczerosci.
Moze to tylko lustro, w ktore mialem spojrzec i nie rozbic dopoki nie zrozumiem ze mnie juz dawno nie ma w odbiciu.

Wszyscy jesteśmy nudni tak dlugo - jak jestesmy obcy i nieszczerzy.

We've got the war to fight...

EDIT:
"A jako ze rzecz dziala sie w liberalnym kraju, obywatel powiedzial: "gowno" i dal dziennikarzowi po pysku"
Zatem gowno, nie ide po szlugi. Przynajmniej takie mam postanowienie. Caly szkopul teraz w tym zebym zasnal i zebym jutro caly dzien nie mial stresow i czasu na myslenie o tym - co pewnie tak sie uda jak wyzdrowienie w trybie przyspieszonym.

FINITO/.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz