czwartek, 22 kwietnia 2010

(C)rush

Miałem napisać coś ciekawego, wzniosłego - ale brak czasu. Poczekacie - ale obiecuję, że warto, bo będą zdjęcia z finału Miss Mazowsza.

Skoro już przy tym jesteśmy czeka mnie nawał roboty. Począwszy od ogarnięcia się i dopieszczenia sprzętu na jutro, a kończąc na paru telefonach. Wtorek był straszny. O 11 byłem na miejscu, po 13 jakoś zaczęliśmy, a skończyliśmy o 23 (sic!). Padłem na ryj jak wróciłem - koniec końców 12 godzin na nogach to nie w kij dmuchał. 250 zdjęć zrobionych na luzie, bo pomagałem przy zrobieniu zdjęć dla Budmatu. Co ja poradzę, że lubię pomagać? A zwykle mi to nie wychodzi na dobre.
Zdjęcia, które zrobiłem dla Organizatora już od paru dni są na stronie Miss Mazowsza.
Swoją droga nie wiem czemu dziewczyny mają pretensje do mnie, że niby brzydkie zdjęcia. No ja przepraszam - ale Marcin chciał bez retuszu, wiec nie do mnie pretensje. O miny, złą postawę, garbienie się, itd - pretensje mogą mieć wyłącznie do siebie. Anyway miłego oglądania.
Więcej o konkursie truć teraz nie będę, bo już się mi temat przejadł, a jutro trzeba jeszcze wykrzesać z tego ile się da.


Nawiasem mówiąc Sony ogłosiło konkurs - temat: street (set: 3 zdjęcia), nagroda - wyjazd na mundial. Więcej info na Fotoblogii i oficialce Sony. Jeśli ktoś chce wystartować to biegiem - bo został tydzień do końca!
O konkursach jeszcze później napisze coś więcej - jak będę miał już czas.

Ciekawostka:
Czy słyszeliście o przepowiedni Malachiasza? Bo jakoś ostatnio często się słyszy, że będzie koniec świata. Nie bądźmy takimi optymistami.

PS. Zdjęcia, które tu widzicie - w wiekszym rozmiarze znajdziecie w galerii tutaj.
______________________________________________



Z innej beczki - bardziej pasjonującej. Rozgryzam pewien pomysł. Zbieram koncepty, rozważam i kombinuję. A wszystko dlatego, że chce zrobić na początku maja sesję, która mnie samego zmiecie z nóg. I chyba użyję na niej również analogów.
Ale zostawiając na boku kadry, tematykę, stylizację i cały ten widoczny gołym okiem bajzel zacząłem się wgryzać w to, czego się nie zauważa - co się po prostu wyczuwa. W to co sprawia, że fotografia zaczyna przemawiać wbrew woli krytyków, wbrew sprzeciwom profanum. I doszedłem do wniosków!
Otóż zauważyłem, że chcąc zrobić portret (no może nie do końca portret w znanym ogółowi znaczeniu), wiele zależy od osoby stającej przed obiektywem. Ba od tejże osoby zależy na ile to będzie prawdziwe! A skoro już mówimy o prawdziwości - zdziwiło mnie tym bardziej to - że aby to było prawdziwe do bólu trzeba jakimś cudem nakłonić tą osobę do poczucia tego. Może nawet nie do poczucia, a do oddychania tym przez dłuższy czas. Aż wymęczy, wykończy, wyssa z człowieka piękno. Zrozumiałem, że dopiero w takim momencie trzeba ubrać tą osobę w te pozory, w to co widoczne gołym okiem. Trzeba przelać wszystko co człowiek w sobie nosi w samo jego wnętrze. Mówiąc językiem astronomów - stworzyć czarnego karła. A później dokonać cudu i uwolnić całą energię człowieka, uwolnić to wszystko w odpowiednim momencie. Jakże to straszne z punktu moralności - stworzyć z prawdy kłamstwo na pozór, aby w odpowiednim momencie wydobyć prawdę i usłyszeć, że jest ona kłamstwem! I prosić o to, aby człowiek postawił na szali samego siebie, w loterii. Bo jeśli się nie uda tego wydobyć zostanie ślad w tej osobie - co do tego mam całkowita pewność.


Nie obawiam się odpowiedzialności - obawiam się porażki. Osobistej i dotkliwej. Nie czarujmy się - to nie są puste słowa - to jest skok w przepaść. I największą rolę gra tu przypadek. A nie od dziś wiadomo, że: Kiedy patrzysz w otchłań, otchłań może zacząć patrzeć w ciebie..
A skoro już Nietzsche to wspomnę jeszcze jedne jego słowa, które doskonale obrazują moje podejście i zaangażowanie w ten projekt:
Z wszystkiego, co kiedykolwiek napisano, lubię tylko to, co autor napisał własną krwią.


Tak więc podsumowując powyższe - po zakończeniu missek, po zamknięciu już wszystkiego - wracam do ascezy nieomal kultycznej. I mam silne przeświadczenie, że jestem na prawidłowej drodze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz